Ślubne Covid Story

Ślubne Covid Story czyli obyś żył w ciekawych czasach

Wiosną 2020 roku zainaugurowany został pierwszy sezon serialu „Covid Story” pod tytułem „Mamy 100 zachorowań i zamykamy lasy”. Nie będę się rozpisywać o kolejnych, bo z pewnością wszystkie oglądaliście. Większość ma bardzo słabe recenzje, ale i tak się wciągnęliśmy i oglądamy nadal…

Przeżywaliśmy wzloty i upadki, chwile grozy i nadziei, ocieraliśmy się o granice absurdu i z niedowierzaniem śledziliśmy pomysły scenarzystów. Cyklicznie zamykana w domach widownia przenosiła konflikty na mikroskalę. Nie zabrakło także pozytywnych wątków oraz historii miłosnych, które w tych nieprzewidywalnych scenariuszach zaowocowały decyzjami o ślubach.
Z empatią i szacunkiem dla Głównych Bohaterów tych decyzji kreślę tych kilka – oby tak było – oczywistości.

„I po co nam to było”

Współcześni Bohaterowie Love Story nie komentują tymi słowy decyzji o ślubie, ale często decyzję o weselu już niestety owszem. Trudno jest im się nie frustrować, gdy po raz kolejny przychodzi przenieść termin przyjęcia – bo decyzje odgórne podyktowane aktualną sytuacją, bo choroby i śmierć kogoś bliskiego, bo „pomyślę o tym jutro”, bo dziś już nie ogarniam rzeczywistości. Szczerze tych wątków współczuję i wiem z rozmów z Klientami Stylowego, że ogromnie Was to kosztuje. Błysk w oku i radość z przedślubnych przygotowań można przez to często włożyć między bajki.

Nasz klient nasz pan

Poszukajcie odcinka z tym wątkiem w Ani Mru Mru. Kiedy farsa miesza się z rzeczywistością, stajemy wobec ludzkich dylematów. Nasi Bohaterowie oczekują zrozumienia, wsparcia, zwrotu zadatków i wszelkich ustępstw związanych na przykład ze zmianą terminu czy rezygnacją z przyjęcia. Być może nie zdają sobie sprawy, że w sezonie takich przypadków bywa teraz więcej, że usługodawcy mają koszty stałe, płacą pensje, ubezpieczenie, planują dochody i szacują koszty. Że wielu działa na granicy opłacalności i zastanawia się jak przetrwać martwy sezon z trailerem zwanym nowym ładem. W tym miejscu dobrze jest na chwilę wejść w rolę filmowego producenta. Bez środków plan filmowy nawet nie ruszy.

Pilot serialu – goście weselni

Kluczowy wątek, który spędza sen z powiek narzeczonych.
– Czy wyrażą chęć (u niektórych wręcz odwagę) przybycia? – Czy przyjdą na przyjęcie? – Czy jeśli nie przyjdą, to chociaż uprzedzą z wyprzedzeniem? – Czy będą się w miarę swobodnie czuli? – Zależy od człowieka, jego poziomu lęku, zasobności portfela, aktualnej sytuacji zdrowotnej i kultury osobistej. I tak jak pewne decyzje są sprawą prywatną każdej osoby, inne mają wpływ na samopoczucie i finanse organizatorów przyjęć. Na bazie informacji zebranych po tym sezonie wiem, że nagminne było odmawianie przybycia. Rozczarowujące ale uczciwe, jeśli zostało powiedziane z góry. Lecz używanie pandemii jako wymówki, absencja na imprezie, często bez słowa wyjaśnienia, czasem (jak się później okazywało) zwykłe „testowe kłamstwo”, to już poważne nadużycie zaufania.

Pewien gość w czwartek miał rzekomo fatalne samopoczucie i pozytywny test covidowy, a na facebooku już w niedzielę okazało się, że świetnie bawi się na wakacjach w Chorwacji. „Małe Kłamstewka” – polecam – miały mocny finał.

 

Gościu weselny – czytaj wprost

Zaproszenie na wesele to wyróżnienie. To jasna wiadomość, że jesteś dla Zapraszających kimś ważnym. RSVP to skrót na zaproszeniu, który jest prośbą aby w podanym terminie potwierdzić zamiar przybycia. To po pierwsze, nie zawsze oczywiste. Po drugie – jeśli z różnych przyczyn już wiesz, że nie pójdziesz na imprezę, nie ukrywaj tego. Masz do tej decyzji prawo. Kiedy jednak potwierdzisz – zrób wszystko co w Twojej mocy, by faktycznie się pojawić. Po kolejne: – jeśli w ostatniej chwili okaże się, że nie pojawisz się – przynajmniej poinformuj. Zadzwoń, napisz, wytłumacz, przeproś.
Miej na tyle odwagi cywilnej, by skonfrontować swoją decyzję z narzeczonymi, którzy włożyli w wesele mnóstwo zaangażowania i pieniędzy. Zaproponuj nowożeńcom jakąś formę rekompensaty, prześlij prezent lub przekaż gotówkę, by pokryła przynajmniej opłatę za „talerzyk”, którą za Ciebie zapłacilli, a już nie mogli odzyskać tej kwoty. Jeśli Cię nie stać – wiadomo jakie mamy czasy – niech to będzie nawet coś symbolicznego – słoik miodu z wejściówkami do kina, karnet na masaż dla 2 osób, dobre wino i zestaw herbat… wiecie o co chodzi. O działanie z serca, gest, przyjazne słowo. To nic nie kosztuje, a znaczy naprawdę wiele. W ostatnim czasie bardzo często się o tym przekonujemy, prawda?

Love story

Wracając do rozmyślań o scenariuszach. Kocham kino, obejrzałam tryliard przeróżnych produkcji, w tym wiele komedii romantycznych. Lubię szczęśliwe zakończenia, nawet te bardzo przewidywalne. I gdy myślę czego Wam życzyć w kolejnym sezonie, to właśnie szczęśliwych zakończeń tego etapu. Wejścia pewną stopą w kolejne produkcje, burzliwe sezony
i wzruszające historie. Większość komedii romantycznych
kończy się tam, gdzie zaczyna się prawdziwe życie. Idąc przez nie patrzcie w tym samym kierunku i wspierajcie się niezależnie od recenzji z zewnątrz. Z poszanowaniem odmienności,
za jaką tak polubiłam „Modern Family”. Happy end.

Jolanta Bartoszewicz

This div height required for enabling the sticky sidebar
Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views : Ad Clicks :Ad Views :